
...Tak małe, tak kruche jak my
umierają jedna po drugiej...
Wiedziałam, że to nastąpi. Mimo maleńkiej wiary w sobie wiedziałam, że to się nigdy nie stanie. Ale nie jestem smutna. Nie będę płakać. Po części mi lżej, teraz wiem, że mogę zakończyć ten rozdział. Mogę naprawdę przestać wierzyć w to uczucie. Uwolnić się od nadziei. Owszem boli. Boli tak bardzo jak bolało na początku i pewnie jeszcze długo nie przestanie. Jednak wierzę, że teraz to wszystko się skończy, sny, marzenia, myśli. Zniknie z mojego życia... właśnie. Obiecałam sobie, że zacznę je na nowo. Tak od tej chwili pora pozbierać resztki siebie. Podnieść zdeptaną dumę, honor. Nauczyć się znów żyć ze samą sobą, a potem z kimś innym. Wiem, że moje serce nie jest zdolne kochać w tej chwili. Ale może to się zmieni? Bo w końcu. Nie jestem sama. Naprawdę, sądziłam, że nie należę do tego świata. Moje życie nigdzie nie pasowało. Żartobliwie nazywałam się kosmitką by nadać temu zjawisku jakiś kształt. I nagle spotykam pokrewną duszę. Tak znienacka, że minęłabym go gdyby nie sekundy, które przerodziły się w godziny wspólnych rozmów. Ta fascynacja.. jakbym rozmawiała ze sobą. Ale tym razem nie przewiduję słów od początku do końca. Tym razem na nowo odkrywam sprawy do których bym sama nie doszła. I znów ciśnie mi się na usta... dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz